Kiedy byłam w gimnazjum nie znosiłam niedziel. Nie ze względu na przymus pójścia do kościoła, bo w sumie nigdy nie traktowałam tego jako obowiązku. Chodziło raczej o tą niedzielną bezczynność, nie tylko moją ale też całego mojego otoczenia. Dziś będąc w liceum, dziękuje za niedziele. Muszę przyznać, że jest to jedyny dzień w którym tak naprawdę mogę odpocząć. Mój mózg spowalnia co uniemożliwia mi naukę, więc mogę bez przeszkód i wyrzutów sumienia oddać się lenistwu. Nie muszę też nigdzie gnać pod byle pretekstem, bo wszystko jest pozamykane. Nie muszę spotykać się z kimś z kim nie chcę, bo od zawsze było wiadomo, że niedziela to dzień rodzinny. Tak, więc dziś padło na Patrycję i to ona będzie moją niedzielną towarzyszką. Sernik na zimno już w lodówce, aparat naładowany i w miarę wypoczęte nogi. Zaczynamy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
będzie mi miło jeśli coś napiszesz :)